*oczami
Nialla*
Kiedy wszyscy poszli spać ja
poddałem się myślą i kląłem sam na siebie że nie powiedziałem
Julii co do niej czyje kiedy miałem okazję. Jestem głupi głupi
głupi.... nagle usłyszałem że ktoś schodzi po schodach.
Spytałem ją czemu tu przyszła i okazało się ze nie może spać
wiec przyszła po mleko. ,,Ja też tak robię” pomyślałem. Ona
szybko wzięła szklankę i po cichutku ruszyła do siebie zapewne by
mi nie przeszkadzać. Uśmiechnąłem się do siebie. Nagle do głowy
przyszła mi piosenka sięgnąłem po zeszyt i szybko ją spisałem.
Moim oczom ukazała się ,,Stole my hart”. Spojrzałem na swoje
dzieło krytycznie, wiem ze nie potrafię pisać ale lubię to robić
więc cóż... wróciłem na materac. Po chwili Julia
znowu zaczęła się skradać po schodach.
-Nie,
nie śpię jeśli o to chcesz się zapytać.- powiedziałem - i możesz
schodzić normalnie ich już za Chiny nie
obudzisz.- uśmiechnąłem się.
-Niall
mam do ciebie pytanie...-zaczęła wyraźnie zakłopotana.
-Jasne
wal śmiało.- chciałem dodać jej otuchy
-Wiesz...
mogła bym spać dziś z tobą??- zapytała
-Jeszcze
się pytasz!?-zdziwiłem się.- Oczywiście że tak, pewnie spać nie
możesz?
-No
tak jakby nawet mleko nie pomaga-poskarżyła się.
-Oj
ty biedna, no chodź już tutaj- zmartwiłem się i przesunąłem się
robiąc jej miejsce . Ona się położyła i wtuliła we mnie ja
zacząłem jej śpiewać kołysankę którą jak byłem mały
śpiewała mi mama. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnęła. Właśnie
leżałem na materacu z dziewczyną którą kocham ale ona
nawet nie zdawała sobie z tego spraw. Westchnąłem taki już mój
los.... Zerknąłem ma zegar: czwarta... zdecydowanie za wcześnie by
wstawać. Przytuliłem Julię mocniej i ułożyłem się do snu.
,,Mogę tak zasypiać codziennie” pomyślałem jeszcze nim
odpłynąłem w objęcia Morfeusza..
Kiedy
ponownie się obudziłem Julii już przy mnie nie było ale za to z
kuchni dobiegały bardzo przyjemne zapachy. Po drodze do kuchni
ogarnąłem jeszcze chłopaków. Zayn spadł z kanapy i ktoś
przykrył go kocem... na pewno nie reszta zespołu ponieważ spała
na materacu przytulona do siebie... zrobiłem im zdjęcie ,,Jeszcze
kiedyś mi się przyda” pomyślałem i powędrowałem w kierunku
ślicznego zapachu który zaprowadził mnie oczywiście do
Julii...
-Co
tam pichcisz?-spytałem
-Chleb
w jajku-odpowiedziała a ja musiałem mieć naprawdę przekomiczną
minę bo wybuchnęła śmiechem.
-
Nie mów że nigdy nie jadłeś chleba w jajku- zdziwiła się-
u nas w domu codziennie na śniadanie było właśnie to
-powiedziała, i nagle posmutniała.
-Nie
martw się wszystko będzie dobrze- wysiliłem się na kojący ton
chociaż sam nie byłem do tego przekonany.
-Nie
kłam- krzyknęła- dobrze wiesz że nie będzie dobrze. Kobieta
którą uważałam za matkę groziła mi śmiercią a ja wiem
że nie żartuje. Skąd wiesz że to nie mój ostatni dzień a
jutro już będę leżała w jakimś rowie w poderżniętym gardłem.
Wszystko mi się wali na głowę, nie będzie dobrze!!!!- krzyknęła
a potem osunęła się na ziemię i rozpłakała się jak mała
dziewczynka. Ukucnąłem przy niej.
-Nim
będzie lepiej zawsze musi być gorzej.- powiedziałem i otarłem
kciukiem łzę która spływała po jej policzku. - A teraz
uśmiechnij się... lubię jak to robisz. Twoje oczy błyszczą się
wtedy jeszcze bardziej i jesteś jeszcze piękniejsza niż w
rzeczywistości.- spróbowała...
-Może
być...-spytała.
-Nie!
Nie tak-zmarszczyłem brwi.- zaraz ci pokarzę jak masz się
uśmiechać.- powiedziałem i zacząłem ja łaskotać. Po chwili
spoważniałem... a ona zrobiła zdziwioną minę.
-Nie
możemy się tu bawić kuchnia to miejsce święte.-pokiwałem głową
i przerzuciłem ją sobie przez ramię. Ona zaczęła piszczeć a ja
wróciłem do salonu ,rzuciłem ją na materac i wróciłem
do przerwanej czynności znaczy łaskotania. Krzyki Julii obudziły
chłopców bo zwlekli się z posłania i patrzyli na nas jak na
czubków.
-Ratunku!!!-krzyknęła
– Lou pomóż mi- zdołała wykrztusić
-Niall
czy ty znęcasz się nad naszą siostrzyczką. - spytał.
-Zaraz
nam się za chichra na śmierć- stwierdził Liam i poszedł do
łazienki.
-Pomóżcie
a nie stoicie-krzyknęła zdesperowana Julia przygniatana prze mnie.
No a panowie rzucili jej się na pomoc oczywiście. Po chwili leżałem
na ziemi a na mnie siedział Harry.
-Ok
ok poddaję się.- krzyknąłem.
-Jej-
pisnęła Julia zupełnie jak mała dziewczynka rzuciła się swoim
wybawcą na szyję
Oczywiście
dostali o buziaku a ja udałem że się obraziłem. Podeszła do mnie
i przytuliła.
-A
buziak?!- spytałem.
-Nie
będzie, ciesz się że cie przytuliłam to był przecież rozbój
w biały dzień- uśmiechnęła się. Następnie przyłączyła się
do chłopaków oglądających telewizję szczerze mówiąc
te polskie programy wcale nie są złe tylko mało z nich rozumiem,
muszę kiedyś poprosić Julie żeby mi coś przetłumaczyła. Nagle się zerwała
-Chleb-krzyknęła
i pobiegła do kuchni z ja za nią chłopcy nie wiedzieli o co chodzi
ale najwyraźniej ich to nie obeszło ponieważ nie ruszyli się z
miejsca. W kuchni było pełno dymu ale na szczęście nic nikomu się
nie stało. No poza chlebem,który leżał żałośnie w
postaci siedmiu czarnych węgielków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz