środa, 17 października 2012

Rozdział 11

*oczami Nialla*
Kiedy wszyscy poszli spać ja poddałem się myślą i kląłem sam na siebie że nie powiedziałem Julii co do niej czyje kiedy miałem okazję. Jestem głupi głupi głupi.... nagle usłyszałem że ktoś schodzi po schodach. Spytałem ją czemu tu przyszła i okazało się ze nie może spać wiec przyszła po mleko. ,,Ja też tak robię” pomyślałem. Ona szybko wzięła szklankę i po cichutku ruszyła do siebie zapewne by mi nie przeszkadzać. Uśmiechnąłem się do siebie. Nagle do głowy przyszła mi piosenka sięgnąłem po zeszyt i szybko ją spisałem. Moim oczom ukazała się ,,Stole my hart”. Spojrzałem na swoje dzieło krytycznie, wiem ze nie potrafię pisać ale lubię to robić więc cóż... wróciłem na materac. Po chwili Julia znowu zaczęła się skradać po schodach.
-Nie, nie śpię jeśli o to chcesz się zapytać.- powiedziałem - i możesz schodzić normalnie ich już za Chiny nie obudzisz.- uśmiechnąłem się.
-Niall mam do ciebie pytanie...-zaczęła wyraźnie zakłopotana.
-Jasne wal śmiało.- chciałem dodać jej otuchy
-Wiesz... mogła bym spać dziś z tobą??- zapytała
-Jeszcze się pytasz!?-zdziwiłem się.- Oczywiście że tak, pewnie spać nie możesz?
-No tak jakby nawet mleko nie pomaga-poskarżyła się.
-Oj ty biedna, no chodź już tutaj- zmartwiłem się i przesunąłem się robiąc jej miejsce . Ona się położyła i wtuliła we mnie ja zacząłem jej śpiewać kołysankę którą jak byłem mały śpiewała mi mama. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnęła. Właśnie leżałem na materacu z dziewczyną którą kocham ale ona nawet nie zdawała sobie z tego spraw. Westchnąłem taki już mój los.... Zerknąłem ma zegar: czwarta... zdecydowanie za wcześnie by wstawać. Przytuliłem Julię mocniej i ułożyłem się do snu. ,,Mogę tak zasypiać codziennie” pomyślałem jeszcze nim odpłynąłem w objęcia Morfeusza..
Kiedy ponownie się obudziłem Julii już przy mnie nie było ale za to z kuchni dobiegały bardzo przyjemne zapachy. Po drodze do kuchni ogarnąłem jeszcze chłopaków. Zayn spadł z kanapy i ktoś przykrył go kocem... na pewno nie reszta zespołu ponieważ spała na materacu przytulona do siebie... zrobiłem im zdjęcie ,,Jeszcze kiedyś mi się przyda” pomyślałem i powędrowałem w kierunku ślicznego zapachu który zaprowadził mnie oczywiście do Julii...
-Co tam pichcisz?-spytałem
-Chleb w jajku-odpowiedziała a ja musiałem mieć naprawdę przekomiczną minę bo wybuchnęła śmiechem.
- Nie mów że nigdy nie jadłeś chleba w jajku- zdziwiła się- u nas w domu codziennie na śniadanie było właśnie to -powiedziała, i nagle posmutniała.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze- wysiliłem się na kojący ton chociaż sam nie byłem do tego przekonany.
-Nie kłam- krzyknęła- dobrze wiesz że nie będzie dobrze. Kobieta którą uważałam za matkę groziła mi śmiercią a ja wiem że nie żartuje. Skąd wiesz że to nie mój ostatni dzień a jutro już będę leżała w jakimś rowie w poderżniętym gardłem. Wszystko mi się wali na głowę, nie będzie dobrze!!!!- krzyknęła a potem osunęła się na ziemię i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Ukucnąłem przy niej.
-Nim będzie lepiej zawsze musi być gorzej.- powiedziałem i otarłem kciukiem łzę która spływała po jej policzku. - A teraz uśmiechnij się... lubię jak to robisz. Twoje oczy błyszczą się wtedy jeszcze bardziej i jesteś jeszcze piękniejsza niż w rzeczywistości.- spróbowała...
-Może być...-spytała.
-Nie! Nie tak-zmarszczyłem brwi.- zaraz ci pokarzę jak masz się uśmiechać.- powiedziałem i zacząłem ja łaskotać. Po chwili spoważniałem... a ona zrobiła zdziwioną minę.
-Nie możemy się tu bawić kuchnia to miejsce święte.-pokiwałem głową i przerzuciłem ją sobie przez ramię. Ona zaczęła piszczeć a ja wróciłem do salonu ,rzuciłem ją na materac i wróciłem do przerwanej czynności znaczy łaskotania. Krzyki Julii obudziły chłopców bo zwlekli się z posłania i patrzyli na nas jak na czubków.
-Ratunku!!!-krzyknęła – Lou pomóż mi- zdołała wykrztusić
-Niall czy ty znęcasz się nad naszą siostrzyczką. - spytał.
-Zaraz nam się za chichra na śmierć- stwierdził Liam i poszedł do łazienki.
-Pomóżcie a nie stoicie-krzyknęła zdesperowana Julia przygniatana prze mnie. No a panowie rzucili jej się na pomoc oczywiście. Po chwili leżałem na ziemi a na mnie siedział Harry.
-Ok ok poddaję się.- krzyknąłem.
-Jej- pisnęła Julia zupełnie jak mała dziewczynka rzuciła się swoim wybawcą na szyję
Oczywiście dostali o buziaku a ja udałem że się obraziłem. Podeszła do mnie i przytuliła.
-A buziak?!- spytałem.
-Nie będzie, ciesz się że cie przytuliłam to był przecież rozbój w biały dzień- uśmiechnęła się. Następnie przyłączyła się do chłopaków oglądających telewizję szczerze mówiąc te polskie programy wcale nie są złe tylko mało z nich rozumiem, muszę kiedyś poprosić Julie żeby mi coś przetłumaczyła. Nagle się zerwała
-Chleb-krzyknęła i pobiegła do kuchni z ja za nią chłopcy nie wiedzieli o co chodzi ale najwyraźniej ich to nie obeszło ponieważ nie ruszyli się z miejsca. W kuchni było pełno dymu ale na szczęście nic nikomu się nie stało. No poza chlebem,który leżał żałośnie w postaci siedmiu czarnych węgielków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz