piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 29

                                                                 *przypomnienie* 

Kiedy piosenka się skończyła Pasiastego olśniło 
-Mam GPS w telefonie!!
-No to dawaj na co czekasz??- spytałam i prawie posikałam się ze szczęścia. Kiedy wyłuskał telefon z kieszeni zrobił smutna minkę. 
-Bateria padła.... 
-Nieeee...- załamałam się 
------------------------------------------------------------------------

-Żartowałem- wyszczerzył się. 
Po ok. 20 min. byliśmy na miejscu. Na początku weszliśmy do restauracji żeby zjeść śniadanie bo to przecież najważniejszy posiłek dnia!!! Nie mogłam go spożyć w spokoju bo Louisa wyraźnie ciągnęła do półek z ubraniami bo ciągle mnie pośpieszał. Kiedy skończyłam ( najszybciej zjedzone śniadanie mego życia) Lou zaczął mnie ciągać po sklepach. Kazał mi przymierzać masę ciuchów. Sukienki, bluzki, spódniczki... i tak bez końca. Po 3 godzinach stwierdził że teraz ja mam mu coś wybrać a on pójdzie zapłacić za ubrania w ,których wyglądałam ,, w miarę". Przechadzałam się między sklepowymi wieszakami nie wiedząc czy obrazić się na niego czy nie.  I nagle zobaczyłam JĄ!!! Czerwoną piękność na ramiączka... miałam wrażenie ze na mnie czekała. Postanowiłam wziaść ja i potem przymierzyć. Kiedy wróciłam pod przebieralnie z kilkoma fajnymi koszulkami i sukienką Louis już na mnie czekał. Zaraz wypatrzył czerwone cudeńko. 
-Gdzie to znalazłaś?!- krzyknął wyrywając mi ubranie z rak. 
-Na wieszaku...-odpowiedziałam zgodnie z prawda...
-Przymierz ją natychmiast- zawyrokował- ja poczekam.
Wsunęłam ją na siebie mając wrażenie ze jest dla mnie strwożona. Idealnie zakrywała wszystkie niedoskonałości i uwydatniała to co trzeba ( if you know what i meen)* Wyszłam z przebieralni i obróciłam się żeby się pokazać ze wszystkich stron. Chłopak spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi.
-Brakuje dodatków.. i jesteś  tak jakby trochę za niska-  ocenił krytycznie. Wrócił po chwili ze złotym kompletem biżuterii ( czyt. naszyjnik, kolczyki, bransoletka) i wielkimi czerwonymi szpilkami.
- Yyyy... Lousi jest problem- stwierdziłam
- Co jest... nie mów że nie lubisz złota. W każdym poradniku dla kobiet piszą że złoto i diamenty to najlepsi przyjaciele kobiet.- wywrócił oczami.   
-Nie, bardzo lubię złoto. problem tkwi w tym że nie bardzo potrafię chodzić na tak wysokich butach.- odpowiedziałam pozostawiając bez komentarza to ze czyta kobiece pisma.
-To żaden problem- uśmiechnął się- Jeszcze dziś się tego nauczysz. 
-Ale to nie jest takie proste jak myślisz- zaprotestowałam.
-Jeśli myślisz że ja nie umiem chodzić na szpilkach...-zrobił surową minę- to się grubo mylisz...   Nialler także posiadł te tajemną sztukę. Kiedyś nam się nudziło i postanowiliśmy się tego nauczyć- wyjaśnił 
-Acha...- tego też nie będę komentować. 
- Więc teraz idziemy do domu i resztę tego pięknego dzionka a raczej wieczorku spędzisz z Haroldem.- zasmucił się
-Jeśli chcesz możesz nam pomóc.- zaproponowałam co automatycznie wywołało banana na jego twarzyczce.
-Skoro nalegasz....-zgodził się z ,,ociąganiem" i pociągnął mnie do kasy. Musze przyznać że głupio mi było kiedy to on płacił za mnie. Nawet zaproponowałam ze ja to zrobię ale tylko go wykurzyłam. stwierdził ze nie będę niepotrzebnie wydawać pieniędzy. Kiedy załadowaliśmy wszystkie torby ( tego było sporo) uświadomiłam sobie ze nie kupiliśmy nic Louisowi. 
-Wystarczy mi że jesteś zadowolona.- uśmiechnął się. Wsiedliśmy do samochodu i już bez przeszkód wróciliśmy do domu ( z małą pomocą GPS-a)  

******************************************************************

Hejka!!! Jak wam się podoba rozdział?? Ja jestem z niego bardzo zadowolona ale mógłby być dłuższy. Niestety nie za bardzo mi się chce jeszcze dorabiać. Potem to wszystko wychodzi takie nijakie Korzystając  z okazji chcę wam polecić bloga kolegi mojej przyjaciółki  Link.

Dzięki za wszytskie komentarze i tyle wejść Kocham Was !!!!! Obrazek dla was  ;**    

Ps. Sama nie uważam ze złoto i diamenty to najlepsi przyjaciele kobiet. Dla mnie to są motory i czekolada. A według was??

3majcie się!!!